Apetycznie wyglądające dania na billboardach oraz ulotkach skutecznie kuszą nas, głodnych i naiwnych, do odwiedzenia reklamowanych punktów gastronomicznych. Jednak po otrzymaniu zamówionego posiłku często spotyka nas rozczarowanie… Oszukiwać można nie tylko photoshopem.
Chyba każdy z nas zauważył różnicę między hamburgerem z reklam McDonald’s i tym, którego odwijamy z papierka po kupieniu. Aby bułka na zdjęciu była ładnie wypieczona, a surowy kotlet przybrał piękną skórkę, używa się nie piekarnika tylko… lampy lutowniczej.
Od syropu o wiele bardziej fotogeniczny jest olej silnikowy.
Aby przedstawić w reklamie świeże ryby wcale nie trzeba robić zdjęć zaraz po ich złowieniu. Wystarczy posmarować je gliceryną. Bez względu na to, jak stara jest ryba, w reklamie będzie wyglądać świeżo i apetycznie.
Reanimacja owoców i warzyw nie sprawia żadnych trudności. Używa się do tego zwykłego spryskiwacza.
Namoczona i rozgrzana w mikrofalówce wata stwarza iluzję pary unoszącej się ze świeżo upieczonej pizzy.
Nalot na rzekomo zmrożonych owocach można stworzyć za pomocą zwykłego dezodorantu w sprayu.
A wyschnięte ciasto „odświeżymy” lakierem do włosów.
Aby owoc leżał idealnie w takiej pozycji, jakiej chcemy, przymocowuje się go szpilką. Sam naleśnik nie przesiąknie tak szybko nadzieniem, jeśli potraktuje się go wcześniej środkiem do konserwacji materiału.
Pulchna pierś z kurczaka to efekt wstrzykiwania pod skórę ziemniaczanego purée i opiekania jej wspomnianą wcześniej lampą lutowniczą.
Ładny odcień smażonego mięsa to zasługa zwykłej brązowej pasty do butów.
Klej z polioctanu winylu jest wręcz niezastąpiony w produkcji reklam produktów spożywczych. Używa się go jako mleka do płatków śniadaniowych i do sklejania pierogów, które wypełnione są purée i tylko w miejscu rozcięcia smarowane dżemem.
Lody polane syropem (pewnie olejem silnikowym) to nic innego jak zlepek cukru pudru i tłuszczu.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą