A wieś polska nigdy nie zawiedzie... Wezwanie do wioski, jakieś 20 kilometrów od bazy. Na - to ważne - STADION!!! Że jakiś mecz, że ktoś oberwał po nogach i kulasem ruszyć nijak nie może. Na spokojnie, bo kod drugi, jedziemy.Podziwiamy po drodze okoliczności przyrody, cały czas zachodząc w głowy, gdzie, w miejscowości, w której populacja wróbli przewyższa populację homo być może sapiens, jest rzeczony stadion?
Otóż - jeeeest!!!
Płyta boiska jak się patrzy. Trybuny co prawda trawiaste, ale gęsto obsadzone lokalesami w ilości wskazującej na wydarzenie jednoczące co najmniej trzy wsie.
A na płycie leży zawodnik miesiąca. Skręcony w precel, jęczący, obstawiony przez zatroskane dziewoje z gatunku lachonus vulgaris...
Zaczynamy badać. Łatwe to nie jest, bo gość jęczy nawet przy próbie dotknięcia spodenek - widać teraz unerwione sprzedają... ot mechanizacja...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą