Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Sześciu wielkich ludzi, którzy wiele zawdzięczają LSD

56 090  
120   51  
Od czasów, gdy szwajcarski uczony Albert Hofmann na własnej skórze przekonał się, że zsyntetyzowana przez niego substancja wprowadza w bardzo nietypowe, odmienne stany świadomości, minęło już ponad 70 lat.

Mimo że wielką ignorancją byłoby stawiać LSD na równi z popularnymi dragami, to dla sporej ilości osób kwas stał się pewnym rodzajem mistycznego sakramentu, otwierającym przed użytkownikiem niezbadane rejony jego umysłu.

Kary Mullis

W latach 60. i 70. wielu znanych uczonych brało udział w nie do końca oficjalnych eksperymentach, podczas których testowali na sobie działanie mniejszych bądź większych dawek LSD. Podobno sam Francis Crick – angielski biolog molekularny i laureat Nagrody Nobla – będąc pod wpływem słynnego psychodeliku, stworzył model podwójnej helisy przedstawiający wygląd struktury DNA. Sam zainteresowany, mimo że wyrażał spore zainteresowanie tą substancją, nigdy jednak otwarcie nie przyznał się do swych bliższych kontaktów z kwasem.



Zrobił to natomiast Kary Mullis – amerykański biochemik, który również otrzymał Nagrodę Nobla. Uczony ten jest twórcą reakcji łańcuchowej polimerazy – techniki kopiowania łańcuchów DNA. Rok po otrzymaniu nagrody Mullis udzielił obszernego wywiadu, w którym otwarcie przyznał, że podobnie jak inni młodzi naukowcy, w latach 70. przyjmował duże ilości LSD. Psychodeliczne doświadczenie miało mu pomóc „otworzyć umysł” i jak sam zainteresowany przyznał: „Było o wiele ważniejsze niż jakiekolwiek zajęcia, w których brał udział”.

Douglas Engelbart

Obsługa komputera nigdy nie byłaby taka, jaką znamy, gdyby nie Douglas Engelbart – człowiek, który stworzył m.in. myszkę komputerową, pierwszy graficzny interfejs oraz technikę copy&paste. Maczał też palce w pracach nad hipertekstem i przyłożył rękę do rozwinięcia się pierwszego połączenia sieciowego ARPANET – uważanego za prekursora współczesnego internetu.

Engelbart był jednym z 350 ochotników, którzy zgłosili się do badań w ośrodku International Foundation for Advanced Study – placówce stworzonej w 1960 roku przez Myrona Stolaroffa, naukowca prowadzącego szereg badań nad wpływem LSD na zwiększenie się kreatywności wśród jego użytkowników.



Oscar Janiger

A ten pan nie był jedynie rekreacyjnym miłośnikiem LSD, ale także i człowiekiem nauki, widzącym w kwasie medyczny potencjał. Janinger, doświadczony już psychiatra, po kilkunastu kwasowych sesjach w towarzystwie znanych aktorów i pisarzy zaczął zastanawiać się, jak psychodelik sprawdzi się w formie terapeutycznej.



Na początku lat 60. uczony kupił od Sandoz Laboratories potężną ilość LSD, którą później wykorzystał w niezliczonej ilości eksperymentów. Jednym z nich było podawanie sporych dawek tej substancji cierpiącemu na chorobę dwubiegunową i uzależnionemu od alkoholu artyście – Frankowi Murdochowi. Pod wpływem LSD malarz ten stworzył 250 obrazów, a po zakończeniu doświadczenia kontynuował swoją napędzaną kwasem radosną twórczość, m.in. malując obrazy pod wodą.



Janiger poprowadził i dokładnie udokumentował sesje z 900 osobami, w tym znanymi gwiazdami ekranu, pisarzami, studentami, policjantami, paniami domu, dentystami, prawnikami… Słowem - faszerował kwasem przedstawicieli praktycznie wszystkich warstw społecznych.

Owsley Stanley

Ten człowiek nieco odstaje od reszty zacnych uczonych wymienionych powyżej. Owsley był zwykłym inżynierem samochodowym z Kentucky, który na początku lat 60. porzucił dalszą edukację na rzecz produkcji LSD. Wytwarzaniem psychoaktywnej substancji zajmował się w łazience domu położonego koło studenckiego kampusu. W tamtym czasie kwas był w USA legalny (zdelegalizowano go dopiero w 1966 roku), więc Stanley początkowo nie musiał bać się policyjnych nalotów.



Amatorsko wytwarzany psychodelik szybko podbił serca kalifornijskiej młodzieży oraz lokalnych artystów. Po zaopatrzenie zgłaszali się do niego tacy ludzie jak autor „Lotu nad kukułczym gniazdem” - Ken Kesey, czy nawet Beatlesi, którzy w 1967 roku odbywali tournée po USA. Z czasem fanami produktu Stanleya stali się też członkowie kapeli The Greatful Dead, dla których Owsley pracował jako nagłośnieniowiec.
Kiedy LSD znalazło się na liście substancji zakazanych, kreatywny inżynier musiał zejść ze swoją pracą do podziemia. Dosłownie. W 1967 roku wraz swym wspólnikiem Timem Scullym, Stanley stworzył laboratorium w piwnicy pewnego domu w Denver. Zanim w 1967 roku stróże prawa dopadli nielegalnych wytwórców, panowie wypuścili na rynek ok. 500 gramów LSD. Brzmi to jak śmiesznie mała ilość, prawda? Cóż, zważywszy na to, że typowa dawka to 100 mikrogramów, Owsley i Scully zagwarantowali trip ok. 5 milionom osób! To pewnie dlatego przez lata Stanley określany był mianem „króla LSD”.

Cary Grant

Tego pana przedstawiać nikomu nie trzeba. To jeden z największych amantów kina epoki naszych dziadków, bohater klasycznej produkcji „Arszenik i stare koronki” oraz gość, który efektownie uciekał przed goniącym go dwupłatowcem w filmie „Północ-północny zachód”.
Grant miał 55 lat, kiedy po dekadach poszukiwań metody na pozbycie się traumy z dzieciństwa po raz pierwszy zetknął się z LSD. Cary był synem alkoholika i przeżył w młodym wieku rozbicie rodziny, co bardzo źle odbiło się na jego psychice. Ból tamtego wspomnienia towarzyszył aktorowi przez długie dekady, a żadna z terapii nie odnosiła skutku. Aż do dnia, gdy jego trzecia żona zaproponowała mu eksperymentalną sesję LSD, prowadzoną przez znanego w pewnych kręgach terapeutę Mortimera Hartmana oraz psychiatrę Arthura Chandlera.



Przez trzy lata Grant raz w tygodniu przyjmował dawkę psychodeliku pod czujnym okiem Hartmana i Chandlera. Aktor twierdził później, że dzięki tej niecodziennej terapii wreszcie odnalazł szczęście. Przez długie lata Cary był jednym z propagatorów kwasowych terapii, twierdził wręcz, że sesje z LSD pozwoliły mu wejść w „drugą młodość”.



Aldous Huxley

Do osób zafascynowanych potencjałem drzemiącym w psychodelikach zaliczał się też Aldous Huxley – angielski pisarz, autor „Nowego wspaniałego świata”, „Wyspy” czy chociażby „Drzwi percepcji”. Ta ostatnia publikacja jest subiektywnym opisem wrażeń, które towarzyszyły Huxleyowi po przyjęciu końskiej dawki meskaliny. Aldous nigdy nie krył się ze swoją inspiracją i przez lata dał się poznać jako propagator stosowania nie tylko naturalnych psychodelików, ale także i LSD.



We wspomnianej powieści „Wyspa” Huxley opisał substancję nazwaną „moksza”, która dla mieszkańców lądu Pali jest magicznym lekarstwem, przyjmowanym w krytycznych sytuacjach, w tym i przed śmiercią, aby ułatwić im opuszczenie cielesnej powłoki. Sam Albert Hofmann otrzymał od pisarza egzemplarz książki z dedykacją: „Dla doktora Alberta Hoffmana, prawdziwego odkrywcy leku moksza”. Oczywiste jest więc, że cudowny medykament opisany przez Aldousa to nic innego jak słynny kwas.
Zresztą sam Huxley postanowił na własnej skórze sprawdzić, czy Hoffmanowy wynalazek pomoże mu płynnie przejść w zaświaty. Leżąc na łożu śmierci, pisarz poprosił żonę o podanie mu domięśniowo dwóch dawek po 100 mikrogramów LSD.



Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
10

Oglądany: 56090x | Komentarzy: 51 | Okejek: 120 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało