Gdy matka wróciła do domu poczuła zapach dymu, a my przypomnieliśmy sobie o "prasowaniu" na szczęście udało się wszystko ugasić, co prawda dostaliśmy wpier... ale mama kupiła nam nowe koszulki.
by Szymaj
* * * * *
TRAKTOR
Będąc małym jeszcze często jeździłem do babci na wieś. Mój wujek, rolnik posiadał oczywiście traktor, uwielbiałem jeździć z nim w pole. Pewnego razu wujek zostawił traktor gotowy do pracy z kluczykami w stacyjce. Widząc często jak wuj uruchamia owe urządzenie postanowiłem sam to zrobić i czekać na niego. Pojazd ruszył ku mojemu zaskoczeniu i nie wiedziałem jak go zatrzymać. Skończyło się na tym, że traktor wylądował w pobliskim stawie. Więcej nie jeździłem z wujem z dwóch powodów: nie było mi wolno i nie mogłem siedzieć.
by Szymaj
* * * * *
BAGNET NA BROŃ
Lata 80 - te, nuda, małe miasto. Czas spędzany na tzw. wąwozie nad rzeką która była świadkiem paru wojen. Pewnego razu znaleźliśmy z kolegą bagnet (raczej pierwsza niż druga wojna). Kolega - obecnie "Twarz Reklamy" - wymyślił, że skoro fajnie wbija się ów bagnet w ziemię, to rozstawimy się na łące i porzucamy w swoim kierunku. Było "w pytkę" do czasu kiedy machnąłem mocniej i bagnet wbił się koledze w piszczel rozcinając fachowo skórę. Mały włos a Trójkę i farmaceutyki reklamowałby kto inny...
by Blagier
* * * * *
PERFUMY I PIES
Będąc brzdącem 4-5 letnim, jak mój tatuś spał sobie nic nie podejrzewając po nocnej zmianie wpadł mi do główki pomysł następujący: Psa (dokładniej sukę) wyperfumować od środka!
Należy wspomnieć, iż mieliśmy wtedy aż jeden pokój i cała akcja toczyła się jakieś pół metra od łóżka, na którym spracowany tatko spoczywał. Otóż na wstępie użyłem popularnej Currary. Później inne specyjały i tak aż się półeczka z perfumami wyzerowała. Oczywiście wszystko poszło w usteczka kochanej suni, a ona, jako, że grzeczna była to przyjęła to z godnością i nawet swego pana leżącego nie obudziła.
Tatko się obudził, poczuł raptem, że pokój w drogerie ktoś zamienił. Chodzi, szuka, wącha, kicha. Podchodzi do psa łobożeno! Potem podchodzi do mnie z miną wymagającą wyjaśnień. A ja na to grzecznie:
- No bo jej z paszczy śmierdziało!
P.S. Suczkę udało się uratować tylko dzięki pomocy sąsiada, która miał krówkę i użyczył troszkę świeżego mleczka co by pieska odtruć, a ja już nawet nie pamiętam, czy matula po powrocie z roboty bardziej panikowała nad stanem mojej zbitej dupy, zatrutym czworonogiem czy wyzerowaną Currarą.
by Kangur12290
* * * * *
PRZYSSAWKA
Miałem takie pojazdy na dużych przyssawkach. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale przyczepiłem sobie taką przyssawkę do czoła. Jak odciągnąłem, oderwałem od skóry, na środku czoła miałem idealne, sine kółko. Siniak został mi przez tydzień. W szkole nabijali się ze mnie, że wyglądam jak Orchidea z komiksu Rosińskiego Yans (był wtedy bardzo modny).
by Pedziwiatr
* * * * *
PETARDA + RESORAK =
Będąc uczniami szkoły podstawowej, mieliśmy z kolegami zajawkę na petardy. Na rynku pojawiły się petardy czarne. Nie znaliśmy tego produktu, więc kupiliśmy kilka sztuk na próbę. Poświęciłem piękny samochodzik "Straży Pożarnej", do którego zainstalowaliśmy rzeczoną czarną petardę. Odpaliliśmy ładunek i oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. Petarda zamiast wybuchać zaczęła wyrzucać z siebie iskry. Trwało to jakieś 5 sekund. I zamilkło. Zniesmaczeni zaczęliśmy podchodzić do "niewybuchu". A tu jak nie PIER***. Kolega miał w nodze drzwiczki od mojego samochodziku.
by Tom_net
* * * * *
W KOSMOS GO, W KOSMOS!
Kiedyś na nasz plac zabaw ktoś przywlókł kilka starych desek i takich większych klocków drewna. Deska położona na asfalcie i podparta w środku klockiem zmieniała się w prymitywną huśtawkę. Jak to bywa, zabawa taką huśtawką znudziła się nam po paru minutach, więc postanowiliśmy dodać doń dodatkowe atrakcje. Na placu były metalowe drabinki (takie łukowate do wspinania się). Wymyśliliśmy, że postawimy tę "huśtawkę" pod drabinkami, jeden z nas będzie stał na końcu deski, drugi skoczy na przeciwny koniec wyrzucając towarzysza zabawy w górę, a ten w locie chwyci się drabinek, jak cyrkowiec trapezu. Próba generalna, kumpel stoi na desce, ja skaczę i deska się wygięła, a on stoi jak stał.
Stwierdziliśmy, że jak na cyrkowca, to jest on za ciężki i zaczęliśmy się rozglądać za kimś innym. Na swoje nieszczęście napatoczył się znajomy małolat. Dłuższa chwila łagodnej perswazji, małolat ściśle poinstruowany mimo pewnych oporów stanął w końcu na desce.
No i wio! Ja skaczę z drabinek i ląduję na drugim końcu, małolat wylatuje w górę na jakieś dwa metry, a jego trajektoria nijak nie pozwala na złapanie się drabinek, zresztą trwa to ułamek sekundy. W powietrzu wygina się do tyłu i ląduje na asfalcie łamiąc rękę w barku.
W gipsie chodził jakiś miesiąc i potem już się z nami nie bawił.
by Gupi_kaowiec
* * * * *
ROZERWAĆ HARCERZY
Byliśmy na imprezce z harcerzami jakiś rajd czy cóś. Postanowiliśmy im to trochę umilić. Zasadzka , petardy i takie klimaty. Siedzimy w lesie zamaskowani, a harcerzy nie widać, więc zaczynamy zabawę bez nich i radośnie obrzucamy się petardami. Wyciągnąłem taką naprawdę dużą sztukę rzucam i nic. Nie wypaliła. No to zaczynamy zabawę typu jak to odpalić. Z braku jakich kolwiek środków fachowych zrobiliśmy ścieżkę z siarki i zapałek. Odpalamy i nic. Więc kumpel podchodzi do tego, mimo ostrzeżeń i zagląda do środka. Z mądrą miną mówi tu się jeszcze pali i dmucha do środka . Efekt był widowiskowy - nikt tak jeszcze nie padał na twarz. Rany jakich doznał zeszły w 4 dni a kumpel s twierdził "w balaklawie z nomexu , nomexowych rękawiczkach i goglach mogę zrobić to jeszcze raz".
by Szczur_bunkrowy
* * * * *
STARY A GŁUPI
POSADZKA
Tata mój niedawno zabrał się za wylewanie posadzki w letniej kuchni (kto mieszkał kiedykolwiek na wsi powinien wiedzieć, o co chodzi). Pracowicie zerwał stare deski (poharatał się przy tym całkiem nieźle), a następnie wysypał na podłogę cały gruz, który udało mu się zebrać. Niestety nie było tego zbyt dużo, więc aby zaoszczędzić na cemencie postanowił uzupełnić mieszankę potłuczonymi butelkami. Pomysł byłby całkiem niezły, gdyby dopilnował, aby wszystkie butelki faktycznie się potłukły. W trakcie wylewania betonu nadepnął na butelkę, która ocalała i walnął jak długi plecami na powierzchnię wysypaną gruzem i kawałkami szkła. Skończyłoby się na kilku skaleczeniach, gdyby grzecznie poczekał, aż pomogę mu wstać. Ale oczywiście zaczął gramolić się sam i rozciął sobie żyłę na nadgarstku. Niezliczone przygody mojego taty wyrobiły w nim ciekawy nawyk. Otóż niezależnie od ilości straconej krwi, mdleje dopiero w momencie zobaczenia karetki. Mnie zabiło pierwsze pytanie lekarza z pogotowia:
- Dlaczego pana ojciec usiłował popełnić samobójstwo?
by Waldek666
* * * * *
MLEKO PRZYCZYNĄ NIEDOSZŁEJ ZBRODNI
A żeby nie jeździć tylko po moim tacie, dodam coś o mamie. Lojalnie uprzedzam, iż nie byłem naocznym świadkiem tego wydarzenia, gdyż byłem wtedy ośmiomiesięcznym płodem. Mamie, jako księgowej w PGR-ze przysługiwał deputat na mleko, które co rano, przed pójściem do pracy odbierała w metalowej konewce (puste konewki zostawiało się dzień wcześniej, wieczorem). I pewnego dnia moja mama, radośnie wymachując konewką napotkała idącą z naprzeciwka koleżankę. I jak w splapstickowej komedii walnęły konewka o konewkę, przy czym mama tak przejęła się rozlanym mlekiem (a podobno nie warto nad nim płakać), że pośliznęła się i upadła na twarz. Brzuch zadziałał jak kołyska, więc złamała sobie nos. I jak, mając taki start w życiu mogłem wyrosnąć na kogoś normalnego???
by Waldek666
A jeśli Wy przeżyliście coś równie ciekawego, piszcie do mnie. Koniecznie z nickami!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą